wtorek, 13 lutego 2018

Rozdział II

Severus relaksował się powoli upijając Ognistą Whisky w swoim ulubionym fotelu. Chyba każdy, kogo wpuszczał do swojego rodzinnego domu przy Spinner`s End – a nie było ich wielu -  twierdził, że powinien już dawno pozbyć się tego rupiecia i na jego miejsce sprawić sobie porządny mebel. Taka reakcja spotykała się najczęściej z lodowatym spojrzeniem Mistrza Eliksirów, co było wystarczającym powodem do zakończenia rozmowy. Fakt, niektóre rzeczy znajdujące się w salonie nadawały się jedynie do oddania w szklaną gablotkę muzeum, ale to było głównym czynnikiem, dla którego Severus nie chciał ich wymieniać. Układ domu i wyposażenie pozostały nietknięte odkąd jego rodzice zmarli, a on sam większą część roku spędzał w lochach Hogwartu, więc jego poczucie estety nie zostało naruszone. Odnosił wrażenie jakby renowacja domu była równa z obrażeniem jego matki, która raczej nie byłaby zadowolona z takiego stanu rzeczy, a przynajmniej tak przemawiał do niego wewnętrzny sentyment.

Tak właśnie wyobrażał sobie przyjemny wieczór - bez piekielnego bólu przedramienia sygnalizującego kolejny wypad na ciasteczko z Voldim, bez irytujących głosów gryfońskiej części szkoły i przesłodzonego spojrzenia Albusa, które bez konieczności wypowiadania słów proponowały dropsa i herbatę. Dawno nie czuł się tak swobodnie, siedział zaczytany w nowym wydaniu "Eliksirów Nie Dla Idiotów" popijając Ognistą i będąc ogrzewanym przez trzaskające płomienie wydobywające się z kominka. Dobrze znał mugolskie przysłowie mówiące o tym, że wszystko co dobre szybko się kończy i zaklął pod nosem, kiedy płomienie zmieniły swoją barwę na szmaragdową, a z kominka wyskoczyła widocznie uradowana Minerwa McGonagall.

- Severus! Co z tobą na Merlina, jest piątek wieczorem, a ty siedzisz z książką! - krzyknęła ze złowieszczym uśmieszkiem.

- Cóż za spostrzegawczość, jestem pod wrażeniem. Co tu właściwie robisz? Nie przypominam sobie, żebyśmy byli umówieni - zdobył się na najbardziej chłodny ton, jaki potrafił z siebie wydobyć.

- Otwarte połączenie naszych kominków traktuję jako zaproszenie. Praktykuj sobie pogłębianie wiedzy w samotności kiedy chcesz, ale nie w piątkowy wieczór, kiedy powinieneś wyjść ze mną na jedno kremowe.

- Jeszcze nie zauważyłaś, że od zawsze praktykuję spędzanie wieczorów w samotności?

- Nie wypada odmówić kobiecie, Sev – na dźwięk zdrobnienia jego imienia napiął się, jakby przygotowany do rzucenia wyjątkowo paskudnej klątwy. – Poza tym, to nie jest propozycja. Widocznie zapomniałeś, że transmutacja jest moją mocną stroną, chyba nie chciałbyś, żeby twoje szaty na zawsze zmieniły kolory na wściekły róż? – jej szeroki uśmiech był potwierdzeniem, że nie żartuje.

- Przyzwyczaiłem się do nazywania mnie postrachem lochów i dobrze mi z tym. Obawiam się, że gdyby mój przydomek zostałby zmieniony na Dolores Umbridge, to Albus musiałby poszukać nowego nauczyciela transmutacji. 

- Jak zwykle dramatyzujesz. Posłuchaj się starszego i chodź. 

Niechętnie zwlekł się z fotela i ruszył w kierunku garderoby. Z Minerwą nie było dyskusji, wiedział, że starsza czarownica nie poprzestałaby na groźbach, zresztą poniekąd traktował ją jak przyjaciółkę, chociaż nie mówił o tym tak otwarcie jak ona.

Padło na mugolski strój - dopasowana czarna koszula, spodnie i skórzana motocyklowa kurtka. Co prawda w niczym innym nie czuł się tak dobrze jak w swoim nieśmiertelnym surducie z milionem guzików i długiej pelerynie, ale nie było potrzeby, żeby tracić nerwy na kolejną sprzeczkę z Minerwą.

- Gotowy. Zadowolona? – spojrzał na nią wzrokiem obrażonego dziecka.

McGonagall nie ukrywała szczerego uśmiechu. W końcu to jeden z nielicznych dni, kiedy udawało jej się spędzić wieczór z Severusem w innym miejscu niż jego komnaty, w których temperatura nie pozwalała na komfortowe funkcjonowanie.

Aportowali się i wolnym krokiem weszli do Trzech Mioteł. Większość czarodziejów chciała dać upust zmęczeniu po skończonym tygodniu, więc znalezienie wolnego miejsca było nie lada wyzwaniem. Dzięki bardzo mocnym szkłom na nosie Minerwy przytulny kąt został szybko zlokalizowany. Kąt w znaczeniu dosłownym, ledwo oświetlony, nierzucający się w oczy. Zdawała sobie sprawę z tego, że musi iść na jakiś kompromis, chociaż jej najbardziej odpowiadałoby zasiedzenie przy samym barze. Jednak wybierając miejsce przy samej rozlewni piwa znacznie oddaliłaby się od grupki widocznie zainteresowanej rozmową gryfonów. 

- Wiedziałaś, że oni tu są? - skinął głową w kierunku Świętej Trójcy i Remusa.

- Nie jestem aż taka okrutna, Sev - obrzucił ją spojrzeniem pełnym wyrzutu. – No nie patrz tak na mnie, naprawdę nie wiedziałam. Zajmij stolik, ja tylko się przywitam i do Ciebie wracam – i tak rozradowana prawie w podskoku pognała uściskać każdego z nich.

Wybornie - pomyślał i ruszył w kierunku stolika. Nie dość, że wyciąga człowieka z domu mimo jego wyraźnego sprzeciwu – bo pełne wyrzutu spojrzenie jest traktowane w jego słowniku jako definitywny sprzeciw – to jeszcze musi dzielić pomieszczenie i tlen z bandą uczniów z domu kurczaka, jakby nie miał przed oczami wizji oglądania ich przez najbliższy rok szkolny. Już chciał się zabrać za mruczenie pod nosem klątw, co by ich wypędzić, ale ze skupienia wyrwała go Minerwa razem z przyjaznym barmanem.

- Co dla państwa? 

- Dla mnie kufel piwa kremowego, a dla tej pani herbata z najsilniejszą trucizną jaką macie – usta wykrzywiły mu się w ironicznym uśmiechu.

- Severus! - fuknęła oburzona. – Dla mnie również kremowe.

Barman oddalił się, by zrealizować zamówienie chichocząc pod nosem.

- Powiedz mi – dlaczego gdy zawsze człowiek chce mieć chwilę spokoju to zawsze muszą trafić się oni? 

- Severusie, wierz mi, ja sobie to pytanie zadaję przeszło od 6 lat - zaśmiała się pod nosem.

- W jakim celu mnie tu dzisiaj zaciągnęłaś? Będziemy plotkować jak stare baby? - prychnął.

- Chciałbyś - w tym momencie jej uradowana maska zeszła i pojawiła się przed nim nieco zaniepokojona Minerwa – Masz jakieś informacje od Sam-Wiesz-Kogo? Za kilka dni zaczyna się rok szkolny, martwię się o ewentualny atak na Express Hogwart.

- W ciągu ostatnich tygodni nie zostałem wezwany, gdyby Czarny Pan planował atak na pociąg to bym o tym wiedział.

- Miejmy nadzieję, że masz rację - brak informacji od Severusa wcale jej nie uspokoiły, była jeszcze bardziej zdenerwowana biorąc pod uwagę, że Voldemort mógł nie wspomnieć o planie, przez co byli nieprzygotowani.

Z pomieszczenia znajdującego się zaledwie kilka kroków od stolika, przy którym siedzieli roześmiani gryfoni, wyszło pięciu rosłych mężczyzn w czarnych szatach spokojnie rozglądających się po knajpie.  





  

3 komentarze:

  1. Ciekawi mnie co dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Drugi rozdział, a już się wkręciłam :D czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. #MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby

    Hej ;))! Na samym początku może wspomnę o takich samiutkich podstawach… W Sevmione nie do końca gustuję, zazwyczaj czytam tylko miniaturki z tego pairingu, za żadne opowiadanie jeszcze nigdy się nie zabierałam, o ile dobrze pamiętam… Muszę też wspomnieć, co nieco o szablonie, który jest bardzo ładny, ale mnie już po przeczytaniu notatki powitalnej rozbolały oczy… Zdecydowanie lepszą opcją byłoby zrezygnowanie z całego czarnego tła na rzecz obrysowania tekstu ramką i przyciemnienie nieco koloru literek na… szarość? Ta czysta biel zdecydowanie razi po oczach… Ale to tylko szczegóły, tak już mam, że zawsze zwracam uwagę na szablon.
    Pozwolę sobie w tym komentarzu odnieść się do rozdziałów pierwszego i drugiego. No to zaczynajmy! :D
    Rozdział pierwszy jest dość krótki, a jednocześnie całkiem przyjemny. Nie mogę za dużo powiedzieć na jego temat, bo w końcu jest to dopiero wprowadzenie. Bardzo lubię Remusa, więc jestem mile zaskoczona tym, że się u Ciebie pojawił. Ciekawi mnie też, jaką role odegra w Twoim opowiadaniu.
    Muszę jednak wspomnieć o paru drobnych niedopatrzeniach: na samym początku, gdy piszesz o tym, że Hermiona wpatruje się w zachodzące słońce, nie powinnaś używać wielkiej litery przecież, nie masz na myśli słońca jako obiektu astronomicznego tylko jako kręgu, który wschodzi i zachodzi. Dodatkowo muszę przyczepić się do zapisu dialogów. Gdy rozpoczynamy dialog nie używamy dywizu ( - ), a pauzy ( — ) bądź półpauzy ( – ). Raz, że takie są zasady; dwa, że wygląda to zdecydowanie ładniej :D.
    Przejdźmy zatem do rozdziału drugiego… Zapowiada się niezwykle interesująco … Severus Snape w skórzanej, motocyklowej kurtce. Ciekawe… Może i za Sevmione nie przepadam, ale za to uwielbiam Severusa i skórzane kurtki, także kupiłaś mnie tym połączeniem, haha… Rozdział całkowicie pisany z perspektywy Severusa, coś idealnego… Bardzo zgrabnie wyszły Ci jego przemyślenia i oczywiście cała rozmowa z McGonagall i krótkie napomknięcie o łączącej ich przyjaźni, bardzo mi się to podoba. Mam nadzieję, że w kolejnych rozdziałach pojawi się tego więcej. Ładna, trzymająca w niepewności i napięciu końcówka, aż mam ochotę od razu przejść na kolejną stronę. Zanim jednak to zrobię, muszę wspomnieć o dwóch kwestiach. Pierwsza to to, że w środku naszego utworu nie piszemy słów; Ciebie, Twojego, Cię wielką literą. Chyba, że jest to jakaś notatka albo list napisany przez bohatera lub, który bohater otrzymał. Mam na myśli dokładnie ten fragment:

    Zajmij stolik, ja tylko się przywitam i do Ciebie wracam.

    Ciebie powinnaś napisać z małej litery. Może to zwykłe niedopatrzenie, ale uznałam, że o tym wspomnę.
    Drugą kwestią jest pisanie o członkach określonych domów w Hogwarcie wielką literą. Ślizgoni, Gryfoni, Puchoni są to nazwy własne i stosowne jest używanie właśnie wielkiej litery.
    Ogólnie te dwa pierwsze rozdziały są krótkie, więc ciężko mi wyrazić szerszą opinię, ale jak na razie jestem zaciekawiona :D.

    Na bloga trafiłam/em dzięki Akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”. Więcej szczegółów w linku

    OdpowiedzUsuń

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis