sobota, 17 lutego 2018

Rodział III

Witam serdecznie wszystkich.
Zauważyłam, że aktywność powoli rośnie, co się przekłada na chwilę wolnego czasu więcej na pisanie. Mam nadzieję, że tendencja wzrostowa się utrzyma, a tymczasem życzę miłego czytania :)
-----------------------------------------------------------------------------------------------
                                                                                                                                                                                    Aportowali się do Hogsmeade. Miasto w godzinach wieczornych szczególnie tętniło życiem, każdy zapalony turysta cenił sobie urok tego miejsca, a i miejscowych również było sporo.

- Dokąd idziemy? – Hermiona była wyraźnie zaciekawiona.

- Do Trzech Mioteł. Harry i Ron już na nas czekają – Remus uśmiechnął się na widok widocznie uradowanej Hermiony.

W kilka chwil pokonali odległość dzielącą ich od knajpy. Z daleka zauważyli charakterystyczne okrągłe okulary i na wpół głupkowaty wyraz twarzy rudzielca.

- Hermiona! - wykrzyknęli praktycznie razem i podbiegli, żeby ją uściskać. - Chodź, mamy zarezerwowany stolik na wieczór - dokończył Harry.

- Jak to zarezerwowany? W Trzech Miotłach rezerwuje się na konkretne nazwisko, to trochę nieodpowiedzialne zważając na to, że jesteś na celowniku - wilkołak zdawał się być poirytowany tym błędem.

- Remusie, daj spokój. Całe wakacje siedzieliśmy zamknięci w domu, bo według Zakonu jesteśmy na celowniku, poza tym Madame Rosemerta powiedziała, że bez rezerwacji nie będzie szans zajęcia jakiegokolwiek stolika, więc wykorzystałem ostatnią szansę na spotkanie przed rozpoczęciem roku.

- Rozumiem cię, Harry, ale ostatecznie wytrzymalibyście chyba jeszcze te kilka dni, w szkole też spędzacie ze sobą większość czasu, prawda?

- Tak, ale tutaj miło spędzimy czas przy kuflowym, a w Hogwarcie będziemy zawaleni poleceniami od profesora Dumbledore`a i Hermiona będzie z nami tylko fizycznie, bo mentalnie zazwyczaj jest w bibliotece.

To podsumowanie wyraźnie rozbawiło grupę, oczywiście z wyjątkiem Hermiony, która udawała śmiertelnie obrażoną. W rzeczywistości schlebiało jej, że wszyscy wokół zauważają jej zaangażowanie w pogłębianie wiedzy, co było jedną z najważniejszych wartości w jej życiu. Lekko zamyślona z daleka zauważyła dwie znajome postacie. Jedna z nich widocznie nie pasowała do obrazu zapamiętanego i powtarzanego co rok. Snape pewnym krokiem przemierzał pomieszczenie, w pełnym skupieniu rozglądając się, jakby wypatrywał zagrożenia. No tak, lata praktyki odbijają się na codzienności - pomyślała. Była zdziwiona, choć pozytywnie, zmianą ubioru swojego profesora. Teraz przypominał jej motocyklistę z mugolskich filmów, do tego wszystkiego brakowało jeszcze lśniącego czarnego harleya. Zaśmiała się w myśli wyobrażając sobie opiekuna Slytherinu w takim wydaniu. Z zamyślenia wyrwała ją profesor McGonagall, uśmiechająca się do nich tak samo rozczulająco jak wtedy, kiedy Tiara przydzieliła ich do jej domu.

- Witajcie, moi kochani. Nie powiem, stęskniłam się za moim ulubionym trio, ale możecie mi wytłumaczyć co tu robicie? - Minerwa podzielała obawy Remusa i nie zamierzała tego ukrywać.

- Pani profesor, spokojnie. Tłumaczyliśmy to już Remusowi, no i teraz mamy kolejnego silnego czarodzieja w pobliżu na wszelki wypadek – Ron próbował poprzez schlebienie uspokoić starszą czarownicę, ale z jego urokiem osobistym na niewiele się to zdało.

- No tak właściwie to kolejnych dwóch czarodziejów, panie Weasley - Minerwa rzuciła okiem w stronę Severusa, który był już wyraźnie zniecierpliwiony.


- A profesor Snape nie przyjdzie się przywitać?- wypaliła Hermiona, co spotkało się z morderczymi spojrzeniami ze strony jej przyjaciół.

- Och, kochana. Sądzę, że prędzej zatańczyłby na środku Wielkiej Sali.

Rozbawiona odeszła w stronę stolika, przy którym siedział Severus zostawiając swoich uczniów za sobą.

- Widzisz, Remusie. Siedzimy tu z Harrym od dłuższego czasu i nic złego się nie stało - Ron postawił sobie za cel uspokojenie wszystkich wokół, a przynajmniej wpłynięcie na zaciśniętą na różdżce dłoń wilkołaka, ale ten tylko uśmiechnął się słabo.

**

Trzy Miotły wypełniał gwar rozmów, śmiechów i przekrzykujących się wzajemnie podpitych gości. Każdy z obecnych był wyraźnie zaaferowany jedynie towarzystwem, z którym w tym dniu spędzał wieczór. Ta reguła nie dotyczyła Mistrza Eliksirów, którego uwadze nie umknęli zakapturzeni mężczyźni kryjący się w rogu tak, że byli praktycznie niewidoczni.

Subtelnie posłał w kierunku grupy zaklęcie podsłuchujące i skupieni razem z Minerwą czekali, aż któryś z nich w końcu się odezwie.

Tak, jak ustaliliśmy. Brać tę szlamę Granger i zmywać się.

Te słowa podziałały jak kubeł zimnej wody na dwójkę profesorów, tymczasem mężczyźni szybkim krokiem przekroczyli bezpiecznie okrywający ich cień.

-Drętwota! - jeden z mężczyzn cisnął zaklęciem w grupę gryfonów. Zdecydowanie nie należał do najlepszych czarodziejów, bo zaklęcie chybiło, trafiając w stół i odrzucając go kilka metrów dalej.

W tawernie wybuchła panika, część gości na oślep rzuciła się w stronę drzwi, inni zaś wybrali aportację z dala od miejsca zdarzenia, jedynie kilka osób próbowało walczyć z nieznajomymi, ale ich zaklęcia ogłuszające nie zdawały egzaminu przeciwko avadom.

- Severusie, zrób coś! - Minerwa nie potrafiła opanować nerwów, pole do walki było zbyt małe, a trzeba było uważać na cywilów.

- Co mam twoim zdaniem zrobić?! Nie potrafię rzucić klątwy na pięciu na raz! Zabiję jednego, to reszta aportuje się, a Czarny Pan jeszcze dzisiaj zrobi ze mnie kolację dla Nagini, kretynko!

Hermiona dobrze zdawała sobie sprawę z tego, że to ona jest celem, odpuściła walkę i zaczęła uciekać. Wyskoczyła przez okno na trawnik i ile sił w nogach biegła na oślep z nadzieją, że uda jej się odciągnąć napastników od wciąż znajdujących się w środku Harry`ego i Rona. Pokonywała kolejne uliczki, a zaklęcia rzucane w jej stronę obijały się, niszcząc budynki i podpalając drzewa.

-Petrificus Totalus! - zdecydowała się rzucić zaklęcie odwracając się za siebie, ale w dalszym ciągu nie przestając uciekać. Zdecydowanie gryfonki pozwoliło jej położyć na ziemię jednego z  dwóch goniących ją śmierciożerców.

Wbiegła do uliczki, którą oświetlało tylko słabe światło rzucane przez Księżyc i schowała się za kubłem w nadziei, że zgubiła ostatniego z mężczyzn. Adrenalina pozwoliła jej na długi bieg, ale wiedziała, że jeszcze kilka metrów więcej i nie wytrzymałaby. Starała się uspokoić i zamknęła oczy czując, że napływają do nich łzy. Zawsze była tą rozsądną w ich grupie i pojawiając się w Trzech Miotłach powinna nakazać zdecydowany powrót do domu na wypadek właśnie takiej sytuacji. Nagle poczuła piekący ból w ramieniu i otwierając oczy dostrzegła silnego mężczyznę podnoszącego ją do góry i przystawiającego różdżkę do gardła. Nie znała go, miał zagraniczną urodę, bardzo wyraźne rysy twarzy i jedno w całości białe oko, które dodatkowo szpeciła blizna przebiegająca od czoła do końca policzka.

- No, no. To chyba jeden z moich najlepszych dni, wiesz szlamo? Osobiście doprowadzę cię do Czarnego Pana i jako jedyny dostanę za ciebie nagrodę - mężczyzna z jeszcze większą siłą wbijał różdżkę głębiej, powodując coraz to silniejszy ból.

- Nie jestem szlamą! Nigdzie z tobą nie pójdę, jeśli Voldemort mnie chce, to dostanie, ale będziesz musiał doprowadzić mnie tam martwą.

- Właściwie to z przyjemnością - śmierciożerca dziko się uśmiechnął i podniósł różdżkę celując nią w Hermionę.

- Expelliarmus! - zaklęcie wytrąciło różdżkę z rąk mężczyzny, który zdziwiony wpatrywał się w kierunku, z którego zostało rzucone – Ani się waż tknąć tej szlamy, jest własnością Czarnego Pana, ty półmózgu - Hermiona wpatrywała się zszokowana w zbliżającego się Snape`a czując ulgę i niespotykane wcześniej uczucie bezpieczeństwa.

- Czarny Pan wybrał mnie do tego zadania! Sam mi to powiedział! Nie próbuj przypisać sobie zasług Snape.

- Jesteś idiotą, jeśli w to wierzysz - wycelował różdżkę w śmierciożercę - Musisz być wyjątkowo zmęczony posiadaniem tak wąskiego umysłu. Widzisz, skoro oboje mamy wypalone przedramię, to zobowiązuję się pomóc ci przestać się męczyć - kącik jego ust powędrował nieznacznie do góry.

- Pomożesz mi? - mężczyzna może i był silny, ale wyraźnie nie nadążał z analizowaniem informacji

- Tak - kąciki jego ust powędrowały jeszcze wyżej, formując się w ironiczny uśmiech. - Avada Kedavra – zielony promień wystrzelił z różdżki Severusa i po chwili wysłannik Czarnego Pana leżał bez ruchu na ziemi.

Mistrz Eliksirów spojrzał obojętnie na Hermionę. Gdy ich oczy się spotkały gryfonka zamarła z przerażenia. On był wściekły. A wściekły Snape zwiastuje tortury z subtelną dozą śmierci.

- Żyjesz, Granger?

- Tak, ja bardzo panu dziękuję, profesorze, uratował mi pan życie i gdyby nie pan to ja... ja nie wiem co by się stało - powiedziała wszystko na jednym wdechu wpatrując się uważnie w swojego nauczyciela. Głowę miał luźno opuszczoną, oczy zamknięte i prawą ręką masował sobie skroń.

- Nie odzywaj się więcej i nawet na mnie nie patrz - zrobił krótką przerwę na mocny wdech zimnego powietrza – CZY WY DO RESZTY POWARIOWALIŚCIE?! CAŁY ZAKON TŁUCZE WAM DO TYCH PUSTYCH ŁBÓW, ŻE MACIE NIE WYCHODZIĆ POZA DOM, BO NIKT POTEM NIE BĘDZIE RYZYKOWAŁ ŻYCIEM ALBO ZDRADZENIEM SIĘ PRZED SAMYM CZARNYM PANEM, BO ZACHCIAŁO WAM SIĘ PIWA W ŚRODKU MIASTA PEŁNEGO SZPIEGÓW!

- Ja wiem profesorze, przepraszam, my...

- NO PRZECIEŻ POWIEDZIAŁEM PRZED CHWILĄ, ŻE MASZ SIĘ NIE ODZYWAĆ, CZY WAM WSZYSTKO TRZEBA POWTARZAĆ?! GRYFFINDOR JUŻ DAWNO POWINIEN ZOSTAĆ ZAMKNIĘTY DO PRZYDZIAŁÓW, BO TRAFIAJĄ TAM TYLKO LUDZIE, KTÓRZY SĄ W STANIE ZABIĆ SIEBIE I 10 OSÓB WOKÓŁ POTYKAJĄC SIĘ O WŁASNĄ SZNURÓWKĘ!

Jego monolog został przerwany przez niebieskiego feniksa, który wygodnie usadził się na jego ramieniu. Hermiona mimowolnie uśmiechnęła się, w końcu widok Snape`a nerwowo odganiającego patronusa zalicza się do tych zabawnych. Kiedy w końcu zrezygnowany dał sobie spokój, patronus odezwał się znajomym głosem dyrektora.

Severusie, wiem o wszystkim co się stało. Ukryj pannę Granger w bezpiecznym miejscu, potem zgłoś się do mojego gabinetu.

1 komentarz:

  1. #MagiczneSmakołyki #CzekoladoweŻaby

    Hmm. Co mogłabym powiedzieć o rozdziale trzecim. Cóż, śmiem stwierdzić, że wyszedł Ci doskonale. Jest pełen zwrotów, opis walki jest naprawdę świetny i czytałam wszystko z zapartym tchem. Muszę jednak się poskarżyć na to, że jest on tak strasznie krótki. Ciekawi mnie to, co będzie w kolejnym rozdziale także bez zbędnych słów przechodzę dalej.

    Na bloga trafiłam/em dzięki Akcji komentatorskiej „Magiczne Smakołyki”. Więcej szczegółów w linku

    OdpowiedzUsuń

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis