środa, 7 marca 2018

Rozdział IV

Hermiona podążyła wzrokiem za rozmywającym się patronusem dyrektora zastanawiając się nad jego słowami. W bezpieczne miejsce? Nie mogła pojąć dlaczego Voldemort zainteresował się nią, kiedy to Harry od zawsze był jego głównym celem, a ona jedynie szlamą Pottera, której śmierci może i chcą jego poplecznicy, ale w sytuacji przypadkowej. Który jegomość czystej krwi osobiście pofatygowałby się po mugolaczkę? Poczuła na ramieniu dłoń opiekuna Slytherinu i znajomy ścisk w żołądku wskazujący na teleportację. Straciła równowagę i runęła na zimny beton czując jak deszcz zwilża jej włosy. Uniosła głowę - znajdowali się w ciemnej uliczce pomiędzy dwoma dużymi domami.

- Granger, wstawaj - syknął Severus i rzucił na nią zaklęcie kameleona.

- Gdzie mnie pan zabiera, profesorze?

- Jeśli będziesz dalej paplać ozorem to nigdzie, bo ktoś cię usłyszy i potraktuje avadą.

Wyszli z uliczki, która odsłoniła ciąg jednakowych z zewnątrz domów jednorodzinnych. Okolica była pusta, ani jednego przechodnia, kilka niedziałających latarni i ogólnie panujący chłód. Nie spodziewała się słonecznej polany wysadzonej kwitnącymi kwiatami, ale w głębi duszy miała nadzieję na bardziej przyjazne otoczenie. Pokonali kilka budynków, po czym zatrzymali się przed jednym - a raczej Snape się zatrzymał, co skutkowało solidną kolizją jej nosa z kamiennymi plecami profesora. Jego oczy powędrowały ku niebu w pomście o worek szarych komórek, które widocznie obumarły w wyniku aportacji. Wyszeptał kilka nieznanych Hermionie zaklęć zabezpieczających i otworzył drzwi wpuszczając ją pierwszą. Poczuła, jak nogi się pod nią uginają na widok salonu wypełnionego po brzegi książkami. Szybkim krokiem pokonała odległość dzielącą ją od zakurzonych ksiąg, jej ręka powędrowała ku jednej.

- Zostaw tę książkę, Granger, lepiej nie dotykać rzeczy, które do nas nie należą - słowa profesora szybko ją otrzeźwiły, odłożyła księgę i zwróciła się w jego stronę.

- Gdzie jesteśmy?

- U mnie, rozgość się pamiętając o tym, żeby niczego nie dotykać i najlepiej nie oddychać, ułatwisz mi pracę.

Jak to u niego? Nie mogła wyjść z podziwu, że znany jej Severus Snape postanowił ukryć ją we własnym domu.

- Zamknij usta, Granger, wyglądasz równie idiotycznie, co Weasley – uniósł kącik ust w zadowoleniu, kiedy gryfonka wyraźnie się speszyła.

- Profesorze, jak to ma teraz wyglądać? Za dwa dni zaczyna się rok szkolny, nie jestem ani trochę przygotowana.

- Nie wiem i ani trochę mnie to nie interesuje, niemniej jednak, jeśli zostanę do tego zmuszony, to przekażę ci informacje od dyrektora. Na chwilę obecną zostaniesz tutaj i będziesz się zachowywać tak, jak przystało na osobę ukrywającą się - posłał jej zirytowane spojrzenie i skierował się w stronę kominka – Gabinet Albusa Dumbledore`a!

Załamana Hermiona opadła bez sił na stojący na środku pokoju fotel. Świetnie, została przymusowo zamknięta w fortecy nietoperza, kiedy za chwilę zaczyna się szkoła, na domiar złego przypomniała sobie, że do rana powinna wrócić do domu, rodzice na pewno zaczną się martwić. Owszem, znajdowała się wcześniej w bardziej beznadziejnych sytuacjach, patrząc chociażby na pojedynek z trollem w początkowych latach nauki, ale teraz będzie musiała siedzieć przez nie wiadomo ile w fotelu. Spoglądała z głodem w oczach na biblioteczkę, ale zakaz jej nauczyciela działał na nią jak wyjątkowo wredna klątwa. Po kilku chwilach zasnęła, miniony dzień porządnie dał się odbić na zmęczeniu.

*

Severus wylądował w gabinecie uśmiechającego się do niego od ucha do ucha dyrektora. Domyślał się, że stary miłośnik dropsów zwoła całą radę nadzorczą, więc był mocno zdziwiony, kiedy zauważył, że w pomieszczeniu oprócz niego i samego gospodarza nie było nikogo.

- Severus! Nie fatyguj się wychodzić z kominka, musimy udać się do Nory – oho, i to by było na tyle ze żmudnej nadziei.

Dyrektor zajął miejsce obok niego i za chwilę znajdowali się już w obecnej kwaterze Zakonu. Na miejscu czekali na nich wszyscy członkowie wyraźnie niezainteresowani ich przybyciem zważając na gwar rozmów, a właściwie przekrzykiwania się.

- Po co tyle razy powtarzaliśmy, że macie się nie ruszać z domu, dla żartów?! - Alastor Moody wyglądem przypominał dojrzałego pomidora, faktem jest, że nie było trudno go rozzłościć.

- Gdybyśmy wiedzieli, że to się tak skończy, to nigdy byśmy nie wyszli! - Harry próbował dotrzeć do starszego aurora.

- Gdybym ja wiedział, że w pierwszej wojnie stracę oko, to wepchnąłbym temu śmierciożercy jego różdżkę głęboko w...

- CISZA! - wszystkie spojrzenia skierowały się w stronę dyrektora i momentalnie rozmowy ucichły - Cieszę się, że tak szybko się zebraliście, jak widzicie, sprawa jest niecierpiąca zwłoki - Dumbledore ponownie uśmiechał się zza swoich okularów-połówek.

- Gdzie jest Hermiona? - uszy Rona parowały jak mugolski czajnik na gwizdek.

- Nie twój interes, Weasley. Nie chciałbym, żeby przez wasze wyjątkowo niskie zdolności oklumencji, a właściwie ich brak, Czarny Pan dowiedział się o miejscu jej przebywania i moim udziale w tym – Snape posłał mu uciszające spojrzenie.

- Jak ona może być bezpieczna, skoro Snape ją ukrył?! Pewnie siedzi teraz dwa kroki od śmierciożerców albo w środku lasu.

- Za to ty pierwsze trzy mecze Quidditcha przesiedzisz w towarzystwie Filcha – Severus uśmiechnął się w wyrazie zwycięstwa, co spotkało się z głośnym "Ale jak to?" gryfońskiej młodszej części uczestników spotkania.

- Kochani, uspokójcie się już - dyrektor ponownie doszedł do głosu. - Panna Granger bez wątpienia znajduje się teraz w bezpiecznym miejscu, którego nie ujawnimy z powodów przedstawionych przez profesora Snape`a przed chwilą. Jak można się domyślić, Severus nie wiedział o rzekomym ataku śmierciożerców, więc obawiamy się, że podobna sytuacja może się zdarzyć, kiedy wystartuje Express Hogwart – twarze członków zakonu wykrzywił wyraz zaniepokojenia.

- W dalszym ciągu nie wiemy, co z Hermioną, dyrektorze – uwaga Ginny spotkała się z aprobatą ze strony jej kolegów.

- Tak jak mówiłem, nic jej nie grozi. Zostanie w ukryciu do momentu, w którym nie uznam za stosowne przeniesienie jej do Hogwartu, powinna do was dołączyć w pierwszych dniach nauki.

- Dobrze, w takim razie jak przygotujemy się do obrony pociągu?

- W każdym przedziale usadzimy trójkę siódmoklasistów i swobodnie między nimi spacerujących nauczycieli oraz aurorów w przebraniach uczniów.

- Eliksir wielosokowy?

- Dokładnie tak.

- Zdajesz sobie sprawę, Dumbledore, że nie mam takich zapasów wielosokowego? - Severus prychnął.

- Więc je zrobisz, przyjacielu.

- To fizycznie niemożliwe, żebym zdążył zrobić ich tyle w tak krótkim czasie.

- Zdążysz, panna Granger na pewno ci pomoże - zmarszczki na twarzy dyrektora nie są zadziwiające patrząc na ilość uśmiechów posyłanych w ciągu dnia.

- Ty chyba ocipiałeś na starość.

- Zapewniam cię, że wszystko ze mną w porządku, proszę cię o to jako przyjaciel, ale też jako twój przełożony. Im szybciej zaczniecie, tym szybciej skończycie, Severusie.

Opiekun Slytherinu szybkim krokiem oddalił się w stronę kominka mocno uderzając butami o podłogę dając do zrozumienia, że wcale mu się ten pomysł nie podoba.

- Zebranie skończone, dzieci. Resztę informacji dostarczę wam patronusem, tymczasem wyśpijcie się - dyrektor serdecznie pożegnał zgromadzonych i sam udał się do swoich komnat.

1 komentarz:

  1. Oficjalnie ogłaszam, że kocham teksty Severus'a Snape'a. <3 <3

    OdpowiedzUsuń

szablon wykonany przez oreuis
szablon wykonany przez oreuis